Spokój – brakujące dobro.

Ludzie potrzebują spokoju – a niektórzy, niespokojni duchem i niecierpliwi z natury (jak na przykład ja), potrzebują go nawet trochę więcej;) Kiedy człowiek jest spokojniejszy, to lepiej mu się pracuje, lepiej mu z ludźmi, lepiej mu się po prostu żyje.

Jak wiadomo, czasy (nigdy) nie sprzyjają spokojnemu życiu. Problem rzeczywistości polega na tym, że staje się coraz bardziej skomplikowana i złożona, nakładając na nas coraz więcej ról i obowiązków, coraz więcej zadań do wykonania, w sytuacji coraz mniejszej ilości czasu dla siebie i innych. Kolejnym problemem jest to, że tego raczej nie da się zmienić, a prawdopodobieństwo, że będzie coraz gorzej, jest całkiem pokaźne.

Jon Kabbat-Zin, twórca Mindfulness (podejścia i praktyki medytacyjnej, tzw. świadomej uważności, wspierającej spokój i wewnętrzną równowagę), porównał rzeczywistość do wzburzonego oceanu, a nauczenie się spokoju – do nauki surfowania po falach. Kluczem zatem jest nie zmienianie otaczającego nas świata, ale zmiana podejścia do niego – takiego, jakim jest. To, jak będziemy widzieć rzeczywistość, wpłynie na nasze nastawienie.

F2

 

Człowieku, nie truj się!

Pierwszym krokiem w nauce spokoju jest – nie szkodzić. Człowiek sam skutecznie dokłada sobie różnych zmartwień i niepokojów. Na co dzień jesteśmy wystarczająco zniecierpliwieni i sfrustrowani, ponieważ sprawy – zazwyczaj – nie układają się po naszej myśli. Gdybym teraz spytała „O czym myślisz?”, jaka padła by odpowiedź? Większość ludzi inwestuje swoją umysłową energię w coś, na co najczęściej nie ma wpływu – na przykład na roztrząsanie przeszłości („oh, co by było gdybym tylko…”) lub planuje przyszłość (od nieustannego myślenia o tym, co na zrobić na obiad po nakręcanie się na różne czarne scenariusze). Takie myślenie „odkleja” nas od tu i teraz, nie pozwala „żyć chwilą”, a na dodatek budzi w nas najczęściej lęk czy frustrację, które paraliżują, ograniczają działanie i nie pozwalają w pełni wykorzystywać nam naszych zasobów (a wcale nie pomaga!). Może też budzić złość, zwłaszcza kiedy rzeczywistość nie doskakuje do naszych ambitnych wyobrażeń o niej. Bywa, że oczekujemy konkretnych rezultatów, a tu… wiadomo. Stąd prosta droga do wyhodowania sobie Krytyka Wewnętrznego – który jest wrogi i bardzo nieżyczliwy, skory do negatywnej oceny wszystkiego, co robimy (jego ulubione teksty, które brzmią w naszej głowie to m.in. „porażka!”, „jesteś beznadziejny”, „ale z ciebie idiota, dałeś się nabrać, jak mogłeś” itp., itd.). Inną formą osobistego pasożyta psychicznego może być Wieczny Malkontent, który choruje z nadmiaru obowiązków, ale brnie przez chaos z głową puchnącą od gonitwy myśli i w ogólnym rozedrganiu próbuje za wszelką cenę ogarnąć ten bałagan. Koniec końców nie nadążając z niczym, nie przestaje narzekać, ciągle pada z wyczerpania i przekłada sprawy do zrobienia na kolejny dzień, i kolejny, i kolejny … co oczywiście nie poprawia naszej sytuacji.

F3

Spokój daje pewność.

To trochę tak, jakby nasza głowa przypominała śnieżną, szklaną kulę, która jest nieustannie wstrząsana. Nie dajemy opaść tanim, brokatowym gwiazdkom, a przez to nawet nie widzimy, co dokładnie jest w środku;) Spokój zatem to trochę taki koncept ciągłej pracy nad sobą, dzięki której możemy uzyskać koncentrację, klarowność, jasność, pewność, przestrzeń w swojej głowie na myślenie o tym, co tak naprawdę dzieje się tu i teraz – z moim ciałem, z moimi myślami, z moimi emocjami, z odczuciami. Dzięki temu, nawet w szalonym tempie codzienności, możemy skupić się na takich decyzjach, wyborach, kontakcie z innymi, które są dla nas prawdziwie ważne i korzystne. To trochę jakby przeznaczyć nieco czasu i energii na przetarcie brudnych i zamglonych okularów:)

F1

Ludzie często obawiają się, że bycie spokojnym oznacza bycie flegmatycznym, powolnym lub też obojętnym. Czasem myślimy, że spokój oznacza idyllę oderwania od rzeczywistości albo chłodnego opanowania, całkowitego odcięcia od emocji (i najlepiej po prostu ich nieodczuwania). Tymczasem, będąc bardziej spokojni, jesteśmy w lepszym kontakcie ze sobą – działamy z jaśniejszym umysłem, większą energią i poczuciem równowagi. Lepiej układamy sobie dzień, efektywniej wykorzystujemy czas, korzystniej i odważniej reagujemy na to, co się wokół nas dzieje (uwaga: świadomie i z korzyścią dla siebie „reagujemy”, zamiast automatycznie „odreagowywać”, psując krew sobie i innym). Zrozumienie, że najczęściej sami jesteśmy źródłem swego niepokoju, co w starciu z trudną rzeczywistością tworzy prawdziwie wybuchową mieszankę, jest bardzo ważnym etapem usprawniania sobie (i tak trudnego) życia.

F4

Od czego zacząć? czyli 3 banalnie proste sposoby na więcej spokoju.

  1. ODDECH. Znajdź chwilę dla siebie, usiądź wygodnie, swobodnie lecz z sylwetką wyprostowaną, w ciszy. Rozluźnij się i zamknij oczy. Posłuchaj przez chwilę swojego oddechu. Skup się na jego objętości, długości, głębokości, równości wdechów i wydechów. Gdzie najbardziej czujesz swój oddech? Jak go słyszysz? Oddychaj powoli, głęboko i miarowo, cały czas skupiając swoje myśli i odczucia na oddechu.
  2. SPACER. Wybierz się na spacer i postaraj się, aby o niczym nie myśleć, skup się natomiast na obserwacji. Obejrzyj swoją ulicę – podnieś głowę i przyjrzyj się elewacjom budynków, dachom, drzwiom. Sprawdź ich kolory, architekturę, szczegóły i detale, na które do tej pory nie zwracało się uwagi. Przyjrzyj się chodnikowi, ulicy, zaparkowanym samochodom. Jakie są ich marki, kolory, rejestracje? Przyjrzyj się drzewom, ich liściom. Jaka jest pora roku? (haaaalo, nie myśl o innych sprawach!:) Spójrz w niebo i oceń jego kolor, zachmurzenie, światło. Obserwuj chmury. Zachowuj się jak odkrywca na nieznanej planecie albo dziecko, które pierwszy raz widzi świat. Co nowego udało Ci się odkryć?
  3. DZIENNIK. Wybierz sobie przynajmniej jeden dzień, kiedy będziesz prowadzić pamiętnik. Zapisz, co CI się przytrafiło, zanotuj swoje myśli, refleksje, wrażenia, możesz coś zilustrować, zapisać coś godnego zapamiętania…. Możesz też prowadzić Dzienniczek Nastrojów – pod koniec dnia wynotuj wszystko, co wprawiało cię lub poprawiło twój nastrój, a także wszystko to, co zdołało go popsuć. Po tygodniu – niczym księgowy – zrób bilans i oszacuj, co ma największych wpływ na Twój nastrój? A na co ty sam masz wpływ?

Zapraszam do zabawy! Podzielicie się rezultatami? (piszcie w komentarzach, jak było!:)

PS. Autorom cytatów bardzo dziękuję za inspirację i udostępnienie swoich przemyśleń.

1 (2)